Liczba osób odwiedzających Japonię zwiększa się z każdym rokiem. W 2024 roku Kraj Kwitnącej Wiśni odwiedziło ponad 36 milionów turystów, w 2025 ten rekord ma zostać pobity. Rosnąć wydaje się też liczba odwiedzających Japonię Polaków, chociaż jest ciągle niewielka w porównaniu z innymi krajami, przez co nie znajdziemy jej w oficjalnych statystykach. Z obserwacji mogę jednak śmiało powiedzieć, że w ciągu ostatnich 10 lat, Japonia stała się kierunkiem nie tylko osiągalnym dla, ale także popularnym wśród podróżnych z Polski.
W związku z gwałtownym wzrostem liczby turystów, japońskie i zagraniczne media coraz głośniej mówią o problemach związanych z nadmierną turystyką (overtourism). Już nie tylko najbardziej popularne wśród odwiedzających rejony Japonii jak Kyoto, ale też cały kraj, zaczynają odczuwać problemy związane z nadmiarem przyjezdnych. Telewizja straszy turystami (często pato-streamerami), którzy wydrapują swoje inicjały na bramach torii, puszczają na głośnikach muzykę w pociągach albo siłą zatrzymują geishe, żeby zrobić sobie z nimi zdjęcie.
Co możemy zrobić? Niewiele, nie mamy przecież wpływu na to jako zachowują się inni. Możemy za to postarać się, aby nasz pobyt w Japonii był dla miejscowych możliwie mało uciążliwy, tak, aby pozytywnie nas wspominali. Zobaczmy więc, czego nie robić w Japonii.
Strefa ciszy
Pociągi w Japonii to podstawowa metoda transportu. Pociągiem dzieci dojeżdżają do szkoły, dorośli do pracy, emeryci na kółka zainteresowań. Naturalnie pociągami jeżdżą też turyści, zarówno Ci, którzy przyjechali zwiedzać we własnym zakresie jak i wycieczki zorganizowane.
Jedną z cech japońskich pociągów jest to, że jest w nich cicho. W złym tonie jest nie tylko rozmowa przez telefon, ale w zasadzie rozmawianie w ogóle, a już szczególnie głośne dyskusje i śmiechy. Japończycy w pociągach czytają, słuchają muzyki na słuchawkach, śpią… Wtedy do wagonu wpada grupa radosnych, ale bardzo bardzo głośnych turystów zza granicy. Jest to źródłem silnej irytacji dla japońskich pasażerów, którzy po prostu próbują dostać się w spokoju z punktu A do punktu B.
Niestety widziałam takie sytuacje wielokrotnie, zarówno w shinkansenie, gdzie zrezygnowany przewodnik próbował uciszać grupę kilkunastu nastolatków, jak i w lokalnych pociągach, gdzie grupa turystów w średnim wieku z niespożytą energią opowiadała wszystkim na około, jak bardzo smakowała im tego dnia kolacja. O osobach, które słuchają muzyki tak głośno, że dźwięk przecieka na zewnątrz słuchawek, nie wspominając.
Co robić? Po prostu zachować ciszę. I nie mam na myśli, żeby w ogóle nie rozmawiać. Po prostu dobrze jest to robić z umiarem, przyciszonym głosem tak, aby nie przeszkadzać innym.
Czego jeszcze nie robić w pociągu?
W japońskich pociągach nie powinno się jeść. A dokładniej – wolno, ale w pociągach długodystansowych jak shinkansen. W tych lokalnych, stanowiących odpowiednik „komunikacji miejskiej” spożywanie posiłków jest uważane za niegrzeczne. Dodatkowo nigdy, nawet w shinkansenie, nie powinno się jeść niczego, co mocno pachnie albo może pobrudzić współpasażerów. Kanapkom z pasztetem i cebulą mówimy: nie! 😉 O tym czego nie robić w Japonii w związku z jedzeniem opowiadamy też w naszym poście o jedzeniu pałeczkami.
Innym ciekawym problemem związanym z podróżowaniem pociągami, jest przewóz dużych walizek w godzinach szczytu. Jeśli pociąg jest wypełniony po brzegi, to turysta, który próbuje do niego wsiąść z ogromną walizką nie wywołuje pozytywnych emocji. O tym jak jeździć po Japonii z bagażem już pisaliśmy, ale jeśli wszystko inne zawiedzie… Zamiast za wszelką cenę próbować wepchnąć walizkę do wagonu, po prostu poczekaj na następny pociąg.
Cokolwiek robisz… nie zatrzymuj się!
W Japonii pewnym wyzwaniem może też być… chodzenie. Przyznajcie, tego się nie spodziewaliście, co? Japonia jest krajem o dużej gęstości zaludnienia, więc optymalizacja przepływu ludności w zatłoczonych miejscach, ma ogromne znaczenie. Najbardziej zatłoczone stacje w Japonii potrafią obsługiwać ponad 500 000 pasażerów dziennie! Dlatego na schodach czy w korytarzach stacji zobaczymy oznaczenia podpowiadające, którą stroną drogi mamy iść. Ułatwia to podróżnym sprawne przemieszczanie się po stacji i zmniejsza ryzyko zderzeń. Co ciekawe w Tokyo generalnie chodzi się po prawej, w Osace po lewej a w Kyoto.. cóż, różnie.
Dobrze więc patrzyć na oznaczenia i generalnie przemieszczać się z tłumem. Przede wszystkim jednak, co najważniejsze, jeśli idziesz w dużym tłumie… nie zatrzymuj się! Nie ma nic gorszego niż zdezorientowany turysta, który staną nagle na środku drogi albo tuż przed bramkami stacji i zatamował ruch. Nie daj Boże z wielką walizką. Ryzyko, że ktoś zaraz na Ciebie wpadnie jest ogromne, a już na pewno wywołasz irytację otaczających Cię pieszych. Jeśli chcesz się zatrzymać, aby np. sprawdzić mapę albo upewnić się, że idziesz we właściwym kierunku (a stacje w Japonii potrafią być prawdziwymi labiryntami!), to najlepiej zatrzymać się gdzieś z boku, pod ścianą lub filarem. Nigdy na środku.
Ta sama zasada obowiązuje w zatłoczonych lokacjach turystycznych. Chociaż ze względu na dużą liczbę zagranicznych turystów takie miejsca bywają bardziej chaotyczne, to dobrze obserwować ruch pieszych i próbować „iść z prądem”.
Ważnym jest także, aby przestrzegać etykiety na schodach ruchomych. Ten zwyczaj i w Polsce powoli się pojawia. Stoimy z jednej strony schodów umożliwiając szybkie wspięcie się lub zejście osobom, którym spieszy się bardziej niż nam. Z której strony należy stanąć? W Tokyo i generalnie w północnej Japonii, chodzi się po prawej, więc stoimy po lewej, w Osace i na południe – odwrotnie.
Pamiętaj żeby zdjąć buty (i miej ze sobą skarpetki)
Nie tylko wchodząc do japońskiego domu, ale także do wielu instytucji kulturalnych czy zabytków, a nawet niektórych restauracji, należy zdjąć buty. W związku z tym, zwykle przed wejściem znajdują się numerowane półki lub szafki. Umieszcza się w nich zdjęte obuwie aby dalej udać się w samych skarpetkach. Czasem po prostu zostawia się buty przed wejściem, czasem chowa się do reklamówki i nosi ze sobą. W prywatnych domach zostawia się je po prostu w korytarzu.
Ważnym jest by zwracać uwagę na zasady związane ze zdejmowaniem butów. W dużym skrócie, po wejściu do budynku często widzimy przestrzeń, która jest obniżona względem reszty podłogi. To genkan, przedsionek, w którym zdejmuje się buty. Za nim znajduje się podwyższenie (jakby stopień), po którego przekroczeniu znajdziemy się we wnętrzu właściwym. Tutaj wchodzi się w skarpetkach (czasem dostępne mogą być specjalne klapki).
Często widzę turystów, którzy mają jak najlepsze chęci, ale najpierw wchodzą na podwyższenie, a potem zabierają się do zdejmowania obuwia. W Japonii jest to duże faux pas, buty zdejmujemy zanim jeszcze zanim opuścimy genkan.
Dodatkowym poziomem komplikacji są wejścia, np. często widywane w świątyniach, gdzie widzimy genkan, który ma podłogę na tym samym poziomie co zewnętrze. Po bokach ustawione są szafki na buty, a przed nimi drewniane kratki lub niewysokie podesty. Te kratki czy podesty są już „przestrzenią czystą”, buty zdejmujemy zanim na nie wejdziemy.
Na koniec… Nawet jeśli jest upał, a ty masz na sobie sandały, to pamiętaj, że możesz trafić w miejsce, gdzie trzeba będzie zdjąć buty. Jeśli nie masz skarpetek, to właściwie nie jest problem – można chodzić boso. Ze względów higienicznych radziłabym jednak, żeby zawsze mieć przy sobie skarpetki na „wszelki wypadek”.
Komplikacje klapkowe
Jak już rozmawiamy o butach, to warto jeszcze zwrócić uwagę na problem klapków. Czasem, po tym jak w genkanie zdejmiemy buty, czekać na nas będą klapki. Zwykle są ustawione przodem do nas, tak aby zaraz po wyjściu z genkana, można było założyć je na nogi. To jednak nie jedyne klapki, które możemy napotkać na swej drodze.
Na osobną parę klapków, możemy trafić… w toalecie! W większości japońskich domów, ale też w niektórych restauracjach czy ryokanach, w toalecie leżą dodatkowe klapki. Chodzi o to, aby nie wynosić na obuwiu bakterii i innych nieczystości z łazienki do innych pomieszczeń. Zdejmujemy więc klapki które mamy na sobie, zakładamy toaletowe na czas pobytu w ubikacji a potem wychodząc, zdejmujemy je ponownie. „Kapcie toaletowe” służą nam więc wyłącznie przez czas pobytu w toalecie i tam powinny pozostać. Niestety, o ile z założeniem klapków raczej nikt nie ma problemów, to trzeba też zapamiętać, żeby na koniec mamy je zdjąć. Obcokrajowiec, który nigdy nie wyszedł z toalety w toaletowych klapkach i w związku z tym nie napotkał dziwnych spojrzeń gospodarzy… niech pierwszy rzuci rolką papieru.
Jeszcze inne klapki, to klapki „ogrodowe”. Nosi się je w następującej sytuacji: zdjęliśmy buty, dostaliśmy klapki wewnętrzne/idziemy boso jednak ponownie trzeba wyjść na zewnątrz, a nasze buty zostały przy wejściu. Brzmi skomplikowanie? Może i tak, ale zdarza się częściej niż można by przypuszczać. Dla przykładu, klapki zewnętrzne, zakładamy jeśli podczas zwiedzania świątyni wychodzimy do ogrodu, aby potem wrócić do zwiedzania wnętrz. Takie klapki zakłada się tylko na czas spaceru po ogrodzie i zdejmuje przed ponownym wejściem do budynku.
Fotografuj rozsądnie
Na koniec temat może oczywisty, ale wymagający dużo taktu i wyczucia. Każdy, kto wybiera się do Japonii ma nadzieję, że przywiezie mnóstwo pięknych zdjęć. Nie ma w tym nic dziwnego! Równocześnie, fotografując świat wokół siebie, dobrze postępować zgodnie z kilkoma zasadami.
Przede wszystkim – jeśli gdzieś widzimy napis „撮影禁止”, „no photo” lub symbol przekreślonego aparatu, to dobrze się do niego zastosować. Na ograniczenia w fotografowaniu trafimy np. w miejscach kultu religijnego, wewnątrz zabytków a nawet na straganach z pamiątkami. Niektóre zabytki, np. komnaty zamku Nijo są objęte całkowitym zakazem fotografowania, w innych można robić zdjęcia, ale bez lampy błyskowej. Jeśli nie jesteście pewni, czy zdjęcia można robić, wystarczy spytać „shashin, daijoubudeska?” lub nawet „photo ok?”. W przypadku gdy zapytany Japończyk skrzyżuje w powietrzu ręce lub palce tworząc znak X, to jest to nie werbalna odpowiedź oznaczająca „nie”. Jeśli pokaże kciuk w górę, to możecie śmiało fotografować.
Kolejnym poziomem komplikacji jest… robienie zdjęć ludziom. Ogólna zasada mówi: zanim zrobisz zdjęcie – zapytaj! Nie dotyczy to oczywiście zdjęć tłumów, osób pojawiających się niespodziewanie w tle czy „mistrzów drugiego planu”, którzy znaleźli się tam przypadkiem. Nie powinno się jednak pod żadnym pozorem robić zdjęć nieznajomym, szczególnie z bliska, tylko dlatego, że ciekawie wyglądają. Nawet (a może szczególnie) fakt, że ktoś jest ubrany w kimono albo jest cosplayerem, nie oznacza automatycznie, że zgadza się na robienie zdjęć. Niemile widziane jest też fotografowanie w pojazdach komunikacji miejskiej, a już pod żadnym pozorem, nigdy, nie róbcie zdjęć cudzym dzieciom. Nie ważne jak uroczo by wyglądały.
Gion postanowiło się bronić
Na koniec ciekawostka. Najbardziej znanym przykładem negatywnych skutków, do których doprowadzili fotografowie bez wyczucia, jest przykład dzielnicy Gion w Kyoto. Gion to dzielnica geish oraz ich uczennic – maiko. Ze względu na zachowanie turystów, którzy utrudniali im życie natrętnym fotografowaniem, w Gion pojawiły się znaki informujące, że za robienie zdjęć prywatnych posesji lub osób grozi kara w wysokości 10.000 yenów (ok. 25o zł). W 2024 roku mieszkańcy poszli o krok dalej. Ustawili znaki zakazujące wejścia w mniejsze uliczki Gion gdzie mieszkają i pracują geishe.
Zachowaj szacunek a wszyscy to docenią
Japonia to naprawdę cudowny kraj do zwiedzania. Jest piękny, ciekawy, jakże odmienny kulturowo i kulinarnie. Wyjazd do Japonii jest niezapomnianą przygodą, z której przywieziemy wiele pięknych wspomnień. Jeśli odrobinę się postaramy, zachowamy wyczucie i będziemy pamiętać, czego nie robić w Japonii, to nie tylko nasze wspomnienia będą piękne, ale pozostawimy także po sobie dobre wrażenie i zostaniemy zapamiętani jako mili widziani goście.