Japonia słynie z automatów z napojami „jidouhanbaiki”, zwanych również dla uproszczenia „hanbaikami”. Znajdziemy je prawie na każdym rogu. Czekają na nas na dworcach, w galeriach handlowych, biurach, hotelach, na terenie zabytków czy wysoko w górach. Wydaje się, że jak daleko od cywilizacji się nie znajdziemy, zawsze napotkamy automaty z napojami, zachęcająco mrugające do nas przyciskami. Skąd się wzięły i dlaczego właśnie w Japonii zyskały tak ogromną popularność? Sprawdzamy!
Jak to się wszystko zaczęło?
Automaty sprzedające napoje pojawiły się w Japonii w latach 60-tych, był to okres gwałtownego wzrostu gospodarczego i prosperity. Życie Japończyków nabrało tempa, a wraz z nim pojawiły się nowe potrzeby. Odpowiedział na nie tokijski oddział Coca-Coli, który zakupił nowoczesne maszyny do automatycznej sprzedaży, pierwsza fala składała się z 880 sztuk.
Maszyny gwałtownie zyskiwały na popularności, jednak przełomowym okazał się rok 1967, kiedy doszło do wymiany monet 100 yenowych na ich nowy model. Od tej chwili znacząco zwiększyła się dostępność monet, których w cyrkulacji pojawiło się więcej niż dotychczas. Prawie każdy miał przy sobie 100-yenówki, które można było łatwo i szybko wykorzystać w automacie.
Na początku lat 70-tych w Japonii dostępnych było już ponad milion maszyn. Kolejnym punktem zwrotnym okazał się rok 1974, kiedy pojawiły się pierwsze hanbaiki sprzedające zarówno zimne jak i ciepłe napoje. Wkrótce zaczęły pojawiać się inne typy automatów np. sprzedające bilety na pociąg czy papierosy.
Uważa się, że jedną z przyczyn tak szybkiego wzrostu liczby hanbaiek w Japonii, był względny spokój i bezpieczeństwo na japońskich ulicach. Na zachodzie, jednym z największych wyzwań z jakimi mierzyli się producenci automatów, było ograniczenie liczby kradzieży i włamań. W Japonii ryzyko to było w zasadzie pomijalne.
Maszyny do wszystkiego
Szacuje się, że współcześnie, automatów sprzedających jest w Japonii ponad 5 milionów. Oznacza to, że 1 automat przypada na 25 Japończyków! Chociaż w ostatnich latach popularność hanbaiek nieco spada, głównie ze względu na wszędobylskie sklepy konbini, nie przestają być jednym z symboli Japonii.
Znaczna część sprzedaje różnego rodzaju napoje – rozpoznawalne na całym świecie zachodnie marki, ale też produkty lokalne, w szczególności zieloną herbatę czy napoje zawierające yuzu (rodzaj japońskiego cytrusa szczególnie popularnego zimą). Na dworcach w automatach kupimy bilety na pociąg, chociaż coraz większą popularnością cieszą się szalenie wygodne i zastępujące papierowe bilety karty IC. Dość często napotkamy automaty sprzedające lody, papierosy czy piwo.
Poza wymienionymi, „klasycznymi” hanbaikami, zdarzają się też automaty nietypowe. Musicie jednak wiedzieć, że nie łatwo na nie trafić. Do tej grupy należą automaty sprzedające różnego rodzaju dania gotowe (od drożdżówek i burgerów, przez makarony po takoyaki), wiele z nich posiada funkcję podgrzewania jedzenia przez podaniem. Trafiają się też maszyny sprzedające owoce, mleko, książki, parasole czy elementy garderoby.
Jeśli już mowa o tych ostatnich, pewnie wielu z Was obiły się o uszy słynne „automaty z używaną damską bielizną”. Jak głosi legenda miejska, można je znaleźć w Tokyo na każdym rogu. Cóż, chyba najwyższa pora obalić ten mit – nie można. Chociaż prawdą jest, że przez krótki czas w latach 90tych kwitł taki proceder, to nawet wtedy, należało udać się do sex shopu aby trafić na automat z bielizną. Nigdy nie stały tak po prostu na ulicach. Dość szybko zresztą zostały zakazane i współcześnie są zwyczajnie nielegalne.
Jak się ich używa?
Jak pewnie się domyślacie, obsługa japońskich automatów z napojami jest raczej prosta. Najpierw musimy zapłacić za produkt – większość automatów przyjmuje monety 10, 100 i 500 yenowe oraz banknoty 1000 yenowe. Nowsze automaty umożliwiają także płatność kartą, ale zwykle nie chodzi o kartę wydaną przez bank, a o wspomnianą już w tym wpisie kartę IC.
Kolejnym krokiem jest wybór napoju poprzez wciśnięcie odpowiedniego przycisku. Automaty zwykle nie mają angielskich opisów produktów, więc jeśli nie znamy języka i nie rozpoznajemy jeszcze typowych japońskich marek napojów, możemy być w kłopocie. Kawa z mlekiem jest łudząco podobna do herbaty z mlekiem, a woda, po spróbowaniu, może okazać się napojem izotonicznym. Pozostaje albo wybierać bezpiecznie – Coca-Colę kupimy prawie wszędzie a zieloną herbatę rozpoznać nie trudno – albo zdać się na łut szczęścia.
Wiele automatów, szczególnie w okresie jesiennym i zimowym, sprzedaje zarówno zimne jak i ciepłe napoje. Te pierwsze oznaczone są niebiesko, te drugie na czerwono. Jeśli guzika nie da się wcisnąć lub pojawiły się na nim znaki „売切” to znaczy, że dana pozycja jest wyprzedana. Możemy wybrać inną albo zażądać zwrotu pieniędzy – w większości automatów robi się to pociągając za wajchę oznaczoną słowem „返却”. Nie należy się obawiać, że automat „zje nam pieniądze”. W Japonii jeszcze mi się to nie zdarzyło.
Ceny w maszynach wahają się, jeszcze parę lat temu można było znaleźć automaty sprzedające wszystkie produkty po 100 yenów. Obecnie standardem jest 120-130 (za mały napój, 250 ml) i 150-180 za duży (500 ml). Jednak ceny bywają przeróżne.
Maszyny sprzedające papierosy i alkohol zwykle wymagają potwierdzenia, że kupujący ma skończone 20 lat. Jest to granica wieku, po której ukończeniu, Japończycy mogą palić i pić alkohol. Dlatego, aby dokonać zakupu w hanbaice, konieczne jest zeskanowanie japońskiego prawa jazdy lub specjalnej karty identyfikacyjnej „taspo”. Aby otrzymać któryś z tych dokumentów musimy mieszkać w Japonii, dlatego turyści będą musieli obejść się smakiem. Wyjątkiem mogą być maszyny znajdujące się w niedostępnych dla nieletnich miejscach, np. hotelach, te czasem są odblokowane.
Przy maszynach często znajdziemy kosze na puszki i butelki.
Automat na każde skinienie
Kawa w biegu? Nie ma problemu! Gorąco? Orzeźwiająca, zimna woda w kilka sekund. Gdziekolwiek, kiedykolwiek. Fenomen japońskich automatów trudno wytłumaczyć, chyba chodzi o to, że one po prostu są. Zawsze wygodne, zawsze pod ręką. Nie doceniamy ich będąc na miejscu, ale równocześnie, są jednym z aspektów życia w Japonii, za którym najbardziej tęskni się po powrocie. Po postu, idąc polską ulicą, odruchowo się za nimi rozglądamy.