Powszechnie wiadomo, że Japonia to jeden z najbezpieczniejszych krajów na świecie. Kradzieże czy rozboje są rzadkością a wędrując nocą po ulicach wielkich aglomeracji można czuć się zupełnie bezpiecznie. Przestępczość w Japonii jest tak mała, że pozostawiony na dworcu telefon czy laptop najprawdopodobniej albo poczeka na właściciela, albo sam do niego wróci z pomocą obsługi dworca.
Dla przykładu:
- Pozostawiona przeze mnie na Kumejimie (wyspa blisko Okinawy) legitymacja studencka, sama wróciła za mną do Osaki. Zorientowałam się, że jej nie mam, dopiero kiedy sekretariat uniwersytecki poinformował mnie, że ktoś odesłał moją zgubę.
- Na dworcach widuje się „kolejki” do wejścia do pociągu ułożone z bagażu, którego nikt nie pilnuje.
- Na stołówce uczelnianej mojego uniwersytetu panował zwyczaj zajmowania sobie stolika przy użyciu telefonu lub plecaka. Studenci zostawiali swoje rzeczy na stolikach a potem szli po obiad, aby wrócić po 10-15 minutach. Nic nie ginęło. Nigdy.
Japończycy to naród zdyscyplinowany do tego stopnia, że nawet śmieci na ulicy są rzadkością.
Istnieje jednak grupa drobnych przewinień, które się Japończykom zdarzają i o których warto wiedzieć. Dodatkowo, od kilku lat coraz większym problemem stają się próby oszukiwania turystów z za granicy w nocnych klubach. Dobrze znać ten proceder i zwracać szczególną uwagę w czasie wieczornych wypadów.
Idziesz na imprezę? Dobrze przemyśl dokąd
Niestety, mimo, że jak wspomniałam, przestępczość w Japonii jest niewielka, to w ostatnich latach coraz częściej słyszy się o zagrożeniu w postaci nieuczciwie prowadzonych nocnych klubów i barów. System działania oszustów jest prosty – na ulicy w znanych z imprez i klubów dzielnicach ustawia się naganiaczy. Zwykle są to osoby z za granicy, mówiące po angielsku. Naganiacze proponują wejście na imprezę ze specjalną zniżką lub opcję „pijesz ile chcesz” w atrakcyjnej cenie.
Naganianie samo w sobie nie jest niczym nadzwyczajnym, ale jeśli ktoś usilnie namawia nas na wejście do baru, to lepiej zastanowić się dwa razy. Osoby, które już nieco wypiły, powinny być szczególnie ostrożne, ponieważ naganiacz może nawet spróbować „zgarnąć” je z ulicy. Nie koniecznie przemocą, ale np. objęcie ramieniem i skierowanie do drzwi wcale nie jest nieprawdopodobne.
Dalsze kroki oszustów przypominają nieco scenariusz znany z krakowskich klubów GoGo. Klientowi podaje się dużą ilość alkoholu nie informując go o rzeczywistych cenach tego co zamawia, albo wręcz dosypuje coś do drinka. Pechowiec budzi się następnego dnia bez pieniędzy w portfelu, z wyczyszczonymi kartami kredytowymi a czasem nie pamiętając, jak właściwie spędził wieczór.
Lokale, które w ten sposób „zarabiają” na klientach z za granicy często prowadzone są przez zorganizowaną przestępczość. Policja nie zawsze jest skora do pomocy, wychodząc z założenia, że skoro „poszedł na imprezę i zalał się w trupa” to oni nic nie mogą zrobić. W najtrudniejszej sytuacji są osoby, które w związku z zanikiem pamięci po podaniu narkotyków, nie są wstanie wskazać gdzie i z kim były.
Jak być bezpiecznym na imprezie?
Jak uniknąć takiej przygody? Po pierwsze, wybierając się do klubu lub baru na nocną imprezę, warto wcześniej zaplanować wyjście i nie wchodzić „z ulicy” do miejsc wybranych na gorąco. Dla własnego bezpieczeństwa nigdy nie ufaj nowo poznanym osobom, które chcą „zaprowadzić” Cie w „świetne miejsce”. Z naganiaczami na ulicy sprawa jest jasna, ale równie dobrze przestępcami może być sympatyczna para turystów, czy osoba poznana przez aplikację randkową. Warto upewnić się, że klub czy bar mają menu z wyraźnie zaznaczonymi cenami. Nie daje to jednak pełnej gwarancji, pierwszy drink może być w standardowej cenie, ale z dodatkiem narkotyków. Szczególną ostrożność należy zachować w popularnych imprezowych dzielnicach jak Kabukicho czy Roppongi.
Oczywiście nie każdy bar w Japonii, ani nawet nie każdy bar zatrudniający naganiaczy, jest niebezpieczny. 99.9% miejsc to porządne lokale, w których można doskonale bawić się w przystępnych cenach. Dobrze jednak zdawać sobie sprawę z potencjalnych zagrożeń. Jeśli jednak chcecie zakosztować szalonego życia miasta i ryzyko Wam nie straszne, to przynajmniej zostawcie w hotelu karty kredytowe.
Kradzieże parasolek
Przejdźmy jednak do przyjemniejszych tematów, przestępczość w Japonii ma też lżejsze oblicza. Parasolki to właściwie jedyna rzecz, którą Japończykom zdarza się gwizdnąć. Co więcej, często nie można nawet mówić o kradzieży. Zwyczajem jest, aby mokrą parasolkę, a w Japonii pada znacznie częściej niż w Polsce, zostawiać na specjalnym stojaku przed sklepem lub restauracją. Ma to zapobiegać powstawaniu kałuż i wypadkom związanym z poślizgnięciami na mokrej podłodze. Niestety, kiedy kilka – kilkanaście osób odłoży swoje parasolki w jedno miejsce, szanse na to, że każda odnajdzie potem swoją są niewielkie. Szczególnie jeśli są to popularne modele z wszędobylskich konbini. Sama wielokrotnie poważnie się zastanawiałam, która parasolka jest moja… wszystkie wyglądały tak samo.
Idąc dalej, jeśli zwykle nosimy parasolkę, a akurat tego dnia nie mamy, to odruchowo możemy zabrać jedną ze stojaka. Właściwie, to może jednak mieliśmy parasolkę? Jak to było? Hmm?
Kradzieże parasolek to jedno z tych przewinień, któremu nie tak daleko do kradzieży długopisów. Kto nigdy nie wziął przez pomyłkę cudzego długopisu niech pierwszy rzuci kamieniem. Niestety, „szkodliwość społeczna” jest zdecydowanie wyższa, jeśli musisz wrócić do domu bez parasola, a tu akurat leje… No chyba, że weźmiesz jedną z parasolek ze stojaka?
A mówiąc serio, najlepszym sposobem na zmniejszenie ryzyka utraty parasola w samym środku ulewy, jest posiadanie rzadkiego modelu, który trudno pomylić z innym. Kolejnym rozwiązaniem są pokrowce na parasole dostępne w wejściach do niektórych sklepów. Zamiast zostawiać parasol przed drzwiami, po prostu wkładamy go w foliowy pokrowiec i już możemy chodzić po sklepie nie mocząc wszystkiego naokoło.
Niektóre restauracje i muzea mają też „przechowalnie” na parasole – parasolkę umieszcza się w specjalnym uchwycie i zamyka na kluczyk. Daje to poczucie pewności, że parasol poczeka na nasz powrót.
Zamiana obuwia
Nie tylko wchodząc do japońskiego domu, ale także do wielu instytucji kulturalnych czy zabytków, należy zdjąć buty. W związku z tym, zwykle przed wejściem znajdują się numerowane półki, w których umieszcza się zdjęte obuwie aby dalej udać się w samych skarpetkach. W takich miejscach jest jeszcze stosunkowo bezpiecznie – wystarczy zapamiętać pod którym numerem pozostawiło się swoje buty aby je potem odnaleźć. Czasem jednak półek nie ma, buty zostawia się po prostu przed wejściem. Leżą razem z butami wszystkich innych osób, które akurat są w środku. Tu niestety pojawia się ten sam problem co z parasolkami. Jeśli masz obuwie w standardowym dla Japonii rozmiarze i bez znaków szczególnych, to przy odrobinie pecha ktoś może je założyć i sobie pójść. Zwykle do tego typu zdarzeń dochodzi po prostu przez pomyłkę.
Pamiętam, jak jeszcze za czasów studenckich, wybraliśmy się za znajomymi zwiedzić świątynię na górze Hieizan. Przed wejściem do świątyni, tak jak robiliśmy to wiele, wiele razy wcześniej, zdjęliśmy buty. Jakby tknięty złym przeczuciem jeden z kolegów powiedział „A co jak ktoś założy nasze buty i sobie pójdzie”? „Niemożliwe…”
Jak łatwo się domyślić, kiedy wyszliśmy ze świątyni jego butów już nie było. Nie pomogły ogłoszenia, które mnisi nadali przez megafon na cały obiekt: „Nastąpiła zamiana obuwia. Osoby w czarnych adidasach NIKE proszone są o sprawdzenie, czy mają na nogach własne obuwie”. W efekcie kolega został odesłany do biura świątyni, gdzie dostał o numer za małe tenisówki (jak się okazuje nasz przypadek nie był wcale odosobniony) oraz rekompensatę pieniężną. W drodze powrotnej nie mogliśmy się oprzeć potrzebie patrzenia mijającym nas osobom…na stopy.
Jak się uchronić przed taką przygodą? Osoby o wyjątkowo dużych stopach powinny czuć się w miarę bezpieczne. Wszystkim innym pozostaje nosić ze sobą reklamówkę z butami w czasie zwiedzania (zdjąć buty, schować do reklamówki i nieść ze sobą), chociaż może zostać to źle odebrane przez obsługę. W innym przypadku pozostaje, cóż, pogodzić się z ryzykiem. Nie jest ono zresztą aż tak duże. W większości przypadków możemy liczyć na rekompensatę ze strony instytucji, z której nasze buty odeszły w siną dal.
Parkowanie roweru
Japonia jest krajem rowerów. Jeżdżą na nich wszyscy, i młodzi i starzy. Głównie wtedy, gdy chcą załatwić jakąś sprawę w najbliższej okolicy lub dostać się szybko na stację. Rower pełni w Japonii częściej funkcje komunikacyjne niż rekreacyjne. Łatwo to zauważyć, szczególnie po tym, że przeciętny rower w Japonii wygląda zdecydowanie częściej jak klasyczny „składak” niż nowoczesny rower górski lub szosowy. Nic zresztą dziwnego, skoro jego zadaniem jest pomóc właścicielowi przemieścić się z punktu A do punktu B.
Rowerów w Japonii jest mnóstwo, przy stacjach kolejowych trafimy na parkingi z setkami lub tysiącami sztuk. Jak się ma do tego przestępczość? Nie wszyscy wiedzą, że rowery w Japonii można parkować jedynie na specjalnych parkingach rowerowych. Wszelkie parkowanie „na dziko”, a także przypinanie rowerów pod sklepem czy na ulicy, jest zabronione.
Jak łatwo się domyślić, nie wszędzie parkingi są dostępne. Czasem nie ma ani jednego w promieniu kilku kilometrów, więc Japończycy muszą złamać zasady i parkować tam, gdzie akurat się uda.
Miasta starają się walczyć z tym procederem na różne sposoby. W niektórych miejscach rower, który stoi źle zaparkowany, zostaje oznaczony przed służby porządkowe. Jeśli jest tam dalej np. następnego dnia, zostaje zabrany na specjalny parking. Trzeba go potem odebrać za dodatkową opłatą. Inne miejscowości organizują „sprzątanie” ulic z rowerów od czasu do czasu i jeśli akurat masz pecha, twój jednoślad może zostać sprzątnięty.
Jak uniknąć takiej sytuacji? Oczywiście najlepiej parkować na parkingach, ale w ostateczności postarajmy się po prostu nie zostawiać roweru w „nielegalnym” miejscu na zbyt długo. Szanse, że zniknie akurat, gdy coś zwiedzamy albo jemy w pobliżu są niewielkie.
A skoro już mowa o rowerach, warto wiedzieć, że policja zatrzymuje czasem rowerzystów, aby upewnić się, że rower którym jadą nie jest kradziony. Na szczęście wszystkie rowery w Japonii są zarejestrowane, więc ustalenie właściciela zajmuje parę chwil.
Obmacywanie w środkach transportu publicznego
Przestępstwa seksualne są w Japonii poważnym problemem. Nie chodzi w prawdzie o ciężkie przestępstwa, ale np o słynne obmacywanie w metrze. Japońskie metro, szczególnie w godzinach szczytu jest bardzo, niesamowicie wprost zatłoczone a co za tym idzie sprzyja obmacywaniu. Często ofiara nie jest nawet w stanie zareagować, bo z braku miejsca nie może się odwrócić. Obmacywanie, po japońsku „chikan”, przez wiele dekad uważano za „zło konieczne”. To się zmienia, ostatnimi laty Japonia coraz intensywniej walczy z tym procederem. Jadąc metrem usłyszymy apele, przypominające, że „obmacywanie jest przestępstwem, które należy niezwłocznie zgłosić”. O wagonach metra tylko dla kobiet, słyszał chyba cały świat.
Z kolei upskiriting to przestępstwo polegające na podglądaniu lub nagrywaniu telefonem komórkowym od dołu kobiety ubranej w spódnice. Może zdarzyć się tam, gdzie duże liczby osób przemieszczają się po schodach, zwykle ruchomych. Telefony komórkowe z przednią kamerą do selfie wychodzą tu naprzeciw przestępcom.
Ostatnio mnożą się także przypadki przestępstw seksualnych przy użyciu iOSowej funkcji „AirDrop” lub jej odpowiedników. Przy jej użyciu w miejscu publicznym wysyłane są obsceniczne obrazki do niespodziewających się niczego ofiar. W założeniu AirDrop ma służyć do łatwego wysłania zdjęć do znajomych. Jednak, jeśli w opcjach nie zablokuje się możliwości odbierania zdjęć od osób trzecich, to dowolne zdjęcie może pojawić się na naszym telefonie. Przestępcy seksualni korzystają z tej możliwości.
Co ciekawe, wędrując po Japonii można trafić na znaki ostrzegawcze „uwaga zboczeńcy”. Ustawiane są w miejscach, w których istnieje potencjalne zagrożenie. Ja osobiście nigdy żadnego zboczeńca w Japonii nie spotkałam, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
Przestępczość wśród osób starszych
Na koniec jeszcze słowo o gwałtownym wzroście przestępczości wśród osób w podeszłym wieku. Ilość przestępstw popełnianych przez osoby starsze wzrosła w Japonii o ponad 40% w ciągu ostatnich 10 lat. Uważa się, że tak gwałtowny wzrost wynika nie tylko z procesu starzenia się społeczeństwa. Winne są także sytuacja ekonomiczna osób starszych oraz wzrostu liczby osób w podeszłym wieku mieszkających samotnie.
Najczęstszym przewinieniem wśród tej grupy wiekowej są kradzieże w sklepach oraz inne drobne przestępstwa. Procent recydywy w takich przypadkach jest bardzo wysoki. Starsze osoby uporczywe popełniają to samo przestępstwo, ponieważ chcą pójść do więzienia, gdzie wszystkie podstawowe potrzeby życiowe są zapewnione. Poważnie nadwyręża to japoński system więziennictwa, który musi utrzymywać i zapewniać opiekę więźniom w starszym wieku. Co więcej, próby wcześniejszego zwalniania ich nie przynoszą skutku, ponieważ natychmiast popełniają oni kolejne przestępstwo by wrócić do zakładu karnego. Jest to be wątpienia jeden ze społecznych problemów, z którym Japonia będzie się musiała uporać w najbliższych latach.
Bezpieczeństwo w Japonii
Japonia jest krajem niezwykle bezpiecznym. Szanse, że podróżując po Japonii staniemy się ofiarą przestępstwa są bardzo małe. Wystarczy powiedzieć, że głównym zajęciem policjantów siedzących w posterunkach „kouban” jest wskazywanie drogi zgubionym podróżnikom. Ponieważ system adresowy w Japonii jest dość skomplikowany, to nawet Japończycy często się gubią. Miejscem, w którym tradycyjnie można zapytać o drogę, jest właśnie posterunek policji. Uzbrojeni w mapy policjanci chętnie służą pomocą. Naturalnie, w czasach internetu i smartfonów coraz mniej osób pyta o drogę. Co za tym idzie, policja w Japonii jest prawdopodobnie najbardziej znudzoną policją na świecie.
Zagrożeniem dużo poważniejszym niż przestępczość są w Japonii różnego rodzaju katastrofy naturalne. Trzęsienia ziemi, tajfuny, tsunami – to na nie trzeba się przygotować i wiedzieć jak się zachować gdyby nastąpiły.
[POST ZAKTUALIZOWANY 01.2024]