Opowieści o duchach cieszą się w Japonii dużą popularnością i mają swoje stałe miejsce w życiu codziennym Japończyków.
Popularną zabawą jest „100 opowieści”. W pomieszczeniu zbiera się grupa ludzi i zapala 100 świec. Każdy po kolei opowiada straszną historię, a po zakończeniu opowieści, gasi świeczkę. Im dłużej trwa zabawa tym ciemniej jest w pokoju. Mówi się, że gdy zgaśnie ostatnia świeca, wydarzy się „coś strasznego”. Podobno nic tak nie pomaga przetrwać upalnych japońskich nocy jak lekki dreszczyk emocji.
Inną popularną zabawą jest „kimodameshi” – dosłownie „testowanie wątroby” (wierzy się, że to właśnie w wątrobie, a nie w sercu, znajduje się źródło odwagi). Zadanie jest proste, dotrzeć w nocy w jakieś opuszczone miejsce i przynieść ukryty tam zawczasu przedmiot. Po drodze na śmiałków czeka przyczajony w krzakach, gotowy do straszenia, organizator zabawy.
W klasycznej literaturze japońskiej także napotkamy liczne historie o duchach. Utwory tego typu funkcjonują nawet jako odrębny gatunek literacki „kaidan” (kai – dziwna, dan – opowieść) i są elementem zbiorowej świadomości Japończyków. Wszyscy je czytali, wszyscy je znają. Z tradycji kidan-ów czerpią współczesne japońskie horrory, które nie bez powodu zdobywają uznanie na całym świecie i są uważane za jedne z najstraszniejszych.
Japończycy lubią straszyć – i siebie i innych. Nic więc dziwnego, że legendy miejskie w Japonii także cieszą się dużą popularnością – popatrzmy na kilka najbardziej znanych:
Kuchisake onna
Opowieść o Kuchisake onnie to chyba najsłynniejsza z japońskich legend miejskich. Mówi o ubranej w długi płaszcz i maseczkę na twarzy kobiecie, która zaczepia przechodniów pytając „czy jestem ładna”? Jeśli odpowie się „tak”, kobieta zdejmuje maskę odsłaniając usta rozcięte od ucha do ucha i z uśmiechem pyta „teraz też…?”.
Istnieje wiele wariantów tej opowieści, część z nich sugeruje, że nieszczęśnik, który spotka kobietę, pada jej ofiarą niezależnie od udzielonej odpowiedzi. Jedynym sposobem na ratunek jest przechytrzenie Kuchisake onny mówiąc jej, że wygląda „zwyczajnie”. Podobno jest tak zdziwiona, że pozwala rozmówcy odejść.
Istnieje wiele teorii tłumaczących kim jest Kuchiasake onna. Jedni mówią, że duchem żony samuraja ukaranej przez męża oszpeceniem za niewierność. Inni, że pacjentką, która uciekła z zakładu psychiatrycznego.
Plotka o Kuchisake onnie wybuchła z wyjątkową siłą pod koniec lat siedemdziesiątych powodując panikę wśród dzieci w wieku szkolnym. Sprawa była tak poważna, że w niektórych miastach zwiększono liczbę patroli policji a dzieci wracały do domów w dużych grupach lub pod opieką nauczycieli. Oliwy do ognia dolała pewna 25 letnia mieszkanka miasta Himeji, która przebrała się dla żartu za Kuchisake onnę i wędrowała po ulicach miasta z maseczką na twarzy i nożem w ręce. Szybko została aresztowana za posiadanie broni w miejscu publicznym i co za tym idzie paradoksalnie przyczyniła się do wyciszenia paniki.
Prawda jest jednak taka, że jak wszystkie legendy miejskie, i ta lubi powracać falami w kolejnych pokoleniach. Współczesne dzieciaki też o niej słyszały.
Hanako z łazienki
Historia o Hanako jest kolejną miejską legendą popularną wśród uczniów. Legenda głosi, że szkoły nawiedza duch dziewczynki, którą można spotkać w łazience. Nie pojawia się jednak sama z siebie, żeby ja przywołać, należy pójść do łazienki na 3 piętrze szkoły, podejść do drzwi 3 toalety od wejścia i zapukać trzy razy. Potem pytamy: „Hanako, jesteś tam?”. Kiedy Hanako potwierdzi, możemy otworzyć drzwi i ją zobaczyć. Jest zwykle ubrana na czerwono lub na biało. W inny wersjach pojawi się tylko jej dłoń otwierająca od środka drzwi do toalety.
Legenda wywodzi się prawdopodobnie z lat 50tych, imię Hanako było bardzo popularne w tym okresie. W jednej z wersji miała być uczennicą podstawówki, która zginęła w szkole, w czasie bombardowań podczas II Wojny Światowej. Inne mówią, że zginęła w wypadku lub została zamordowana.
Co ciekawe, do czasów drugiej wojny światowej, Japończycy wierzyli, że toalety mają swoje bóstwo opiekuńcze (Kawayagami). Było to jedno z wielu bóstw opiekuńczych japońskich domostw. Sposobem na oddawanie mu czci było utrzymywanie toalety w czystości oraz umieszczenie w łazience niewielkiego ołtarzyka. Inni poświęcali mu lalki lub figurki oraz bukiety kwiatów. Wydaje się, że strasząca w szkolnych łazienkach Hanako, której imię zapisuje się znakami „kwiat” i „dziecko”, silnie nawiązuje do tych wierzeń.
Satoru kun
Telefon komórkowy, jako nieodzowny element współczesnego życia, także doczekał się swoich legend.
Jedna z nich mówi, że jeśli z publicznego telefonu wykręcimy numer własnej komórki, to możemy zadzwonić do tajemniczej istoty zwanej „Satoru kun”, która zna odpowiedzi na wszystkie pytania. Trzeba tylko spełnić dwa warunki – do telefonu wrzucić 10 yenową monetę oraz po wykręceniu numeru powiedzieć „Przybądź, Satoru kun!”. Następnie należy odłożyć słuchawkę i wyłączyć komórkę. Po 24 godzinach wyłączony telefon zadzwoni – Satoru kun powie nam gdzie jest po czym rozłączy się. Po chwili zadzwoni znowu i ponownie przekaże informację o tym, gdzie się znajduje. I tak parę razy, za każdym razem powinien znajdować się nieco bliżej. W końcu zadzwoni po raz ostatni i poinformuje rozmówcę: „Jestem za Tobą!” – to właśnie w tym momencie można mu zadać nurtujące nas pytania. Jest jednak haczyk – pod żadnym pozorem nie wolno się obracać, inaczej Satoru porwie nas w zaświaty.
Legenda o Satoru kun jest stosunkowo nowa, pojawiła się około 2002 roku. Był to okres rewolucji technologicznej – prawie wszyscy mieli komórki a budki telefoniczne stawały się coraz rzadszym widokiem. Publiczne telefony znajdziemy w Japonii do dziś, przydają się w sytuacjach kryzysowych, kiedy sieci komórkowe odmawiają posłuszeństwa. Dla młodego pokolenia, które nigdy nie miało okazji z nich korzystać, budki telefoniczne mają w sobie pewną dozę tajemniczości.
Zaginiona wioska Nanaki
Na początku 20 wieku, w prefekturze Aomori, miała istnieć miejscowość jak wiele innych. Jak przystało na japońską wieś położoną w górach, znajdowała się daleko od szlaków komunikacyjnych – nieliczni mieszkańcy żyli w niej odcięci od świata i otoczeni lasami. Pewnego dnia, jeden z mieszkańców wpadł w szał – wymordował wszystkich a potem popełnił samobójstwo. Ówczesne władze nie uznały za konieczne nagłaśniania sprawy, tragedię zatuszowano a wioskę usunięto z mapy. Historia wsi Nanaki rozprzestrzeniła się jako plotka, która nabrała rozpędu w dobie Internetu. Podobno wioskę da się odnaleźć. Kto do niej dotrze, trafi na rozpadające się ze starości budynki i duchy mieszkańców.
Jak rozpoznać czy trafiliśmy do Nanaki? Istnieje szereg wskazówek, spisanych przez osoby, którym się to udało. Do wioski, która znajduje się głęboko w górach, prowadzi tylko jedna droga, przy której ma się znajdować ostrzegawczy znak. Przy wejściu do wioski zobaczymy rozpadający się ze starości shintoistyczny chram, a trochę dalej niepojący głaz w kształcie czaszki. W wiosce znajdziemy opuszczone budynki, na ich ścianach do dziś widać ślady krwi.
Jak w epoce zdjęć satelitarnych i Google Earth, można wytłumaczyć, że wioska nie została jeszcze odnaleziona? Ależ, nic prostszego! Po prostu znajduje się w innym wymiarze i pojawia tylko od czasu do czasu. Inna teoria mówi, że znajduje się na dnie sztucznego jeziora, stworzonego poprzez budowę tamy lub leży na terenach należących do wojska, a co za tym idzie, ukrywana jest na mapach.
Strach się bać
Legendy miejskie w Japonii cieszą się ogromną popularnością i jest ich naprawdę dużo. Historie przytoczone w niniejszym poście to tylko wierzchołek góry lodowej. Dawniej rozprzestrzeniały się z ust do ust, teraz rozpowszechniane są przez Internet, na forach, na blogach. Te klasyczne wciąż żyją własnym życiem, ale cały czas rodzą się nowe.
Najnowszym japońskim dodatkiem do światowej puli legend miejskich jest Momo. Stworzony w Japonii wizerunek czarnowłosej kobiety o wyłupiastych oczach i ptasich nogach zasłynął jako domniemany avatar dla przerażającej komórkowej gry w wyzwania.
Japończycy lubią się bać, być może mają czego.
5 thoughts on “Wszystko co straszy – japońskie legendy miejskie”
O! Widzę że opisałaś Hanako-San moją drugą ulubioną legendę miejską. Ale szkoda że nie opisałaś Teke Teke mojej ulubionej legendy miejskiej. Miłego dnia/wieczoru… Życzy Reiko Kashima czyli Teke Teke…
W kolejnej odsłonie 😉
Też się trochę zawiodłam bo legenda o Teke Teke również jest bardzo popularna 🙂
Zgodnie z obietnica powyżej o Teke Teke napisaliśmy w drugiej części posta: W krainie mroku – japońskie legendy miejskie (cz. 2) 🙂
Kiedy ja i moje rodzeństwo zobaczyliśmy Momo, po prostu zaczęliśmy się śmiać. Ale potem baliśmy się wyjść z domu….